Pilarix - Balsam ceramidowy z mocznikiem

Od dłuższego czasu moja skóra potrzebuje więcej niż oferują same oleje i masła. Oczywiście  są wspaniałe i nigdy ich nie odstawię, ale nie potrafią dać mi odpowiedniego nawilżenia. Oprócz tego, zawsze miałam problem z wrastającymi włoskami na nogach i ogólnym podrażnieniem, a czasem stanem zapalnym. Mam tak zawsze po każdej depilacji. Nie ważne, czy to golenie, czy to wosk lub depilator - zawsze.  Wybierając balsam Pilarix, chciałam przetestować go również na skórze, gdzie mam łuszczycę...

Jeżeli jeszcze nie widzieliście wpisu o mojej łuszczycy, to zapraszam:

• Dlaczego stosuję naturalną pielęgnację ... Łuszczyca kropelkowata ...

Z podobnym produktem tej firmy, miałam już okazję się zapoznać. Używałam kiedyś słynnego kremu mocznikowego. Niestety nie przypadł mi do gustu. Działania nie zauważyłam. Krem był bardzo tłusty i przyklejał się dosłownie do wszystkiego, w ogóle się nie wchłaniał. :( Teraz stwierdziłam, że balsam to będzie taka lżejsza wersja tego kremu. Czy miałam rację? Zaraz zobaczycie. 

OPAKOWANIE

Balsam zamknięty jest w dosyć miękkiej, ale solidnej 200 ml tubie. Bardzo łatwo się go wyciska. Pamiętam, że w przypadku tamtego kremu, było to bardzo uciążliwe i trzeba było potrząsać tubą kilka razy.  Opakowanie balsamu jest przyjazne dla oka, podobne do tych aptecznych. Na tyle opakowania widoczny jest skład produktu, co nie często się zdarza, gdy dodatkowo zapakowany jest w kartonik. To dosyć ważny element. Kiedy używamy kosmetyków, chcemy czasami spojrzeć i przypomnieć sobie, co się w nich znajduje. 

SŁOWA PRODUCENTA

''Pilarix balsam to intensywnie nawilżający preparat o unikalnej formule, łączący w sobie silne działanie nawilżające i odbudowujące. Dzięki wysokiej zawartości mocznika i kompleksowi nawilżającemu redukuje objawy nadmiernej suchości skóry, a dodatkowo zawarte ceramidy, cholesterol i fitosfingozyna, odbudowują struktury lipidowe w naskórku, zapewniając jej jędrność i elastyczność.''

''Wskazania: Codzienna pielęgnacja skóry przewlekle suchej, odwodnionej, potrzebującej natychmiastowej regeneracji''

Producent umieścił jeszcze dwa, dosyć ważne elementy. Pierwsza to takie zdanie : ''Skuteczność potwierdzona badaniami dermatologicznymi'' - nie tyle, co potwierdzenie skuteczności jest tutaj ważne (bo każdy ma inne wymagania), ale fakt, że w ogóle były jakieś badania. Skoro jesteśmy przy badaniach, to na opakowaniu widnieje obrazek - ''nie testowane na zwierzętach''. Nawet na niektórych kosmetykach ''bardzo'' naturalnych, ciężko jest to zobaczyć. 

O balsamie możecie jeszcze przeczytać na stronie producenta.

SKŁAD PRODUKTU

Balsam zawiera m.in cudowny mocznik, olej z nasion macadamia, masło shea, kwas mlekowy, które nawilżają, regenerują i zmiękczają skórę. Znajduję się tu dosyć dużo składników emolientowych, które tworzą ''film'' na skórze, przez co chronią ją i zapobiegają odparowaniu wody. Kwas salicylowy złuszcza martwy naskórek i pozwala innym składnikom wniknąć do głębszych warstw skóry.  Pantenol i alantoina niwelują ewentualne podrażnienie skóry. Składnikiem, który mi się nie podoba jest distearyldimonium chloride, o których nie znalazłam wiele informacji, ale nie było w nich nic dobrego. Oprócz tego można przyczepić się do zapachu - parfum, który jest w połowie składu. Ważne jest to, że w małych ilościach nie są niebezpieczne. Balsam zawiera różne formy naszych głównych składników - ceramidów, lipidów naturalnie występujących w skórze. Oprócz nich mamy tutaj również cholesterol, również jako składnik skóry. 

Nie jest to najpiękniejszy skład jaki mogłabym sobie wymarzyć, ale mieści się w normie. Na pewno nie traktujmy go jako ''kosmetyk naturalny''. Patrzyłabym na niego bardziej jako lek, stosowany w przypadkach suchej lub bardzo suchej skóry, o całkiem przyjaznym składzie. 

KONSYSTENCJA | APLIKACJA | ZAPACH

Balsam jest biały, lekko przezroczysty. Konsystencja bardzo kremowa, dosyć lekka. Łatwo wciera się go w skórę. Podczas aplikacji, czuć delikatne chłodzenie, ale to nic strasznego. Całkiem przyjemne. Na początku delikatnie się ''lepi'', ale po kilkunastu sekundach to uczucie znika. Balsam po prostu musi się wchłonąć, a jednocześnie odparować z powierzchni skóry. Po aplikacji, skóra jest wyraźnie napięta i wygładzona.  Zapach jest bardzo podobny do tamtego kremu Pilarix, ale mniej intensywny.

DZIAŁANIE

Balsamu używam od mniej więcej dwóch miesięcy. Nie stosuję go codziennie. Zwykle zamiennie z olejami. Mogę potwierdzić jego działanie. Nawilżenie zostało przywrócone. Balsam po prostu zregenerował skórę po zimie. Używając go po depilacji, skóra nie szaleje tak bardzo jak przedtem, chociaż idealnie nie jest. Dzięki kwasowi salicylowemu, przyznam się, że rzadziej wykonuję peeling, ponieważ nie jest już tak potrzebny. 

Teraz najważniejsze. Łuszczyca. Kupiłam go głównie z myślą o niej. Tak naprawdę wszystkie kosmetyki kupuję myśląc, czy poprawią lub pogorszą stan moich zmian. Produkt poradził sobie w tej kwestii. Świetnie działa, kiedy skóra jest mocno przesuszona i bardzo szorstka. Wtedy ją złuszcza i zmiękcza. Niestety, kiedy moje zmiany są bardzo rozdrapane i podrażnione, nie radzi sobie najlepiej. Mam wrażenie, że jeszcze bardziej ją podrażnia, ale to bardziej moja wina. Sama doprowadzam do tego stanu. 

Generalnie balsam Pilarix bardzo pozytywnie mnie zaskoczył, biorąc pod uwagę jego poprzednika, który się nie sprawdził. Skład jest całkiem niezły, najważniejsze, że nie zawiera parafiny. Naprawdę warto go wypróbować :) Jego cena to ok. 20 zł w Superpharmie, gdzie często jest na promocji :D