Aktualna wiosenna pielęgnacja twarzy - Powroty i nowości - Kosmetyki własnej roboty - Bielenda, Sylveco, Malu Wilz, ''ZielonyKlub.pl'', ''Naturalne-Piękno''

W związku z tym, że nadeszła już pora wiosenna, postanowiłam wprowadzić kilka zmian do mojej pielęgnacji twarzy. Zima to okres, kiedy nasza skóra staje się szara, zanieczyszczona, blada i bez blasku. Aby przywrócić jej odpowiedni wygląd, należy zadbać o jej odpowiednie złuszczenie i nawilżenie. Dzisiaj zaprezentuję Wam moją pielęgnację, opartą na kwasach (złuszczanie) i oczywiście naturalnych (nawet ręcznie robionych)  kosmetykach. Zapraszam :)
O letniej pielęgnacji twarzy i kwasach możecie przeczytać w TYM poście.

Co zrobiłam sama?
Robienie własnych kosmetyków sprawia mi niezwykłą radość, ze względu na wiele korzyści. Najważniejsze jest to, że sama mogę kontrolować skład kosmetyku i nie tylko to jakie na przykład substancje będą się w nim znajdowały, ale również jakiej będą jakości (na przykład oleje - rafinowany, nierafinowany i tak dalej). Odkąd pojawiły się sklepy internetowe, takie jak: ''Zrób Sobie Krem'', ''Biochemia Urody'', ''Zielony Klub'' czy ''Naturalne-Piękno'', możemy zrobić sobie kosmetyk, jaki tylko zapragniemy. Na stronach dostępne są nawet receptury, które można wykorzystać, lub lekko zmodyfikować według zaleceń. Jeżeli jesteśmy już trochę w tym oczytani, możemy skomponować własną, dowolną recepturę. Ja ostatnio podzieliłam się z Wami olejkiem na różne problemy skórne - tutaj przeczytaj.

Do zmywania makijażu używam oczywiście mojego balsamu z przepisu ''Czarszki'', o którym pisałam już kilka razy. W składzie zawiera m.in. olej awokado, kokosowy i z pestek winogron. Bardzo dobrze rozpuszcza kosmetyki, nawet te mocno kryjące. Zmywam nim również makijaż oczu, gdzie wodoodporny tusz do rzęs nie ma szans :) Niestety balsam nie zawiera emulgatora, przez co ciężko jest go zmyć samą wodą. Do tego potrzebujemy szmatki muślinowej lub tej z mikrofibry, której nadal używam. Można użyć zwykłych, wilgotnych wacików, jednak trwa to znacznie dłużej.

Oczywiście po demakijażu stosuję mój olejek specjalny z zawartością olejków eterycznych - eukaliptusowego i pichtowego. Mocniej przecieram okolice nosa i brody, a jeśli pojawiają się jakieś stany zapalne, po prostu wklepuję.

Kolejnym produktem jaki wykonałam jest tonik z kwasem PHA (tutaj glukonolaktonem), który jakiś czas temu podbił świat kosmetyczny. Kwas nowej generacji, który mimo tego, że złuszcza skórę, to nawilża ją, regeneruję i koi. Naczytałam się o nim tyle dobrych rzeczy. Nie mogłam doczekać się, kiedy go wypróbuję, aż w końcu mam i teraz czekam z niecierpliwością na efekty :) Glukonolakton to biały, lekko przezroczysty proszek, który rozpuszcza się w wodzie lub hydrolacie. W ten sposób powstaje świetny tonik. Za 100 g. Glukonolaktonu zapłaciłam ok. 6 złotych w sklepie internetowym - Zielony Klub.

Maść cynkowa - Chyba nikogo nie zaskoczę - ale zrobiłam ją sama i to dosłownie. I tu taka historia - Szukałam ostatnio maści cynkowej, która miała być bez parafiny. Żeby to nie było dziwne - oczywiście jej nie znalazłam. Naprawdę tego nie rozumiem. Później szperałam po internecie, aby znaleźć ciekawą lub jakąkolwiek nawet recepturę. Nie znalazłam. Kończąc historię - postanowiłam zrobić ją sama... i zrobiłam. Nie zawiera parafiny, wykonana z 3 składników - banalnie prosta i skuteczna. Bo maść cynkowa ma działać wysuszająco przede wszystkim i antybakteryjnie. Nie wiem jaka wyszłaby cena mojej maści. Zamiast 3 złotych, kosztowałaby może  10, ale bez parafiny? - Jestem w stanie zapłacić każdą cenę :D  Używam jej oczywiście punktowo na jakieś niespodzianki na twarzy. Po upływie nocy, zmiany są znacznie mniej widoczne, powiedziałabym, że prawie ich nie ma.. Czy to magia?  Nie - to po prostu maść bez parafiny!



Przy każdej wieczornej (czasem porannej) pielęgnacji, mam przyjemność znowu używać serum z Bielendy Super Power Mezo Serum - korygujące. To produkt, który trafił do wpisu o najlepszych produktach 2015 roku. Tak jak obiecałam, wróciłam do niego. Efekty z zastosowaniem tego serum zauważam już po 2-3 tygodniach. Skóra staje się gładka w dotyku i bardziej elastyczna/napięta. Kosmetyki aplikowane na to serum fantastycznie się rozprowadzają, nic się nie roluje, skóra nie szczypie, nie jest zaczerwieniona i podrażniona. Skład tego serum jest bardzo fajny i krótki. Zawiera oczywiście kwasy, które odpowiadają za złuszczenie. Oprócz tego mamy tutaj kwas hialuronowy, który zapewnia odpowiednie nawilżenie, a alantoina łagodzi ewentualne złe skutki działania kwasów.
Serum kosztuje ok. 30 złotych w Superpharm, Hebe, Drogerii Natura.

Od jakiegoś miesiąca stosuję lekki krem Sylveco - rokitnikowy. Kiedyś miałam wersję nagietkową, która nie przypadła mi do gustu, głównie ze względu na konsystencje i zapach. Ta wersja jest lepsza. Konsystencja jest mniej treściwa, jednak krem nadal szybko wysycha i może się rolować na twarzy. Elementem, który nie każdy zaakceptuje jest kolor - żółty. Na początku jest mocno widoczny na skórze, jednak po chwili wtapia się i kolor znika. Krem jest bardziej regenerujący niż nawilżający. Jeśli miałabym wskazać kolejny produkt magię (jak maść cynkowa DIY), wybrałabym ten krem. Łagodzi stany zapalne, zaczerwienienia i koi. Skóra podczas jego stosowania staje się bardziej rozświetlona. Krem możecie kupić TUTAJ.



Do delikatnego złuszczania skóry stosuję peeling enzymatyczny Malu Wilz, kupiony pod koniec roku na targach kosmetycznych. Jest bardzo wygodny w użytkowaniu. Ma postać białego proszku, który w kontakcie z wodą pieni się. Jest dosyć delikatnym peelingiem (na bazie papainy), jednak przy używaniu kwasów - wystarczającym.

Jeżeli chodzi o kremy pod oczy, nie mam swojego ulubieńca. Używam w zasadzie dwóch (naprzemiennie ) Jeden z Shinyboxa  - Syis., który jest całkiem fajny, ale nie ma jakiejś rewelacji - ma dobry skład ale pozostawia na skórze dziwne drobinki, które chyba mają rozświetlać, ale nie wygląda to raczej korzystnie. Drugi to krem również kupiony na targach i także firmy Malu Wilz z kwasem hialuronowym.

Ostatnio przy okazji zakupów w Tkmaxx kupiłam krem z marki Dr.Scheller. W tamtym roku używałam już krem z tej firmy i był bardzo dobry - zarówno skład jak i działanie. Produkt, który kupiłam teraz to krem CC  - tonujący.  Oczywiście ma również dobry i bogaty skład. Na razie nie jestem w stanie nic o nim innego napisać, ale na pewno dam znać jak się sprawdzi.Kosztował dokładnie 34,99 :)














 

3 komentarze:

  1. Bardzo inspirujący post, sama jestem na etapie dopasowywania pielęgnacji do mojej cery, która potrafi być bardzo wybredna :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja swego czasu kupowałam produkty z Biochemii Urody i sama mieszalam produkty. Teraz natomiast nie chce mi sie w to bawić i idę w gotowe i szybkie rozwiązania :D poza tym w pielęgnacji twarzy mam sprawdzone produkty i staram sie ich nie zmieniać, bo widzę ze moja skóra tego nie lubi :(

    OdpowiedzUsuń