Ulubiony duet makijażowy - Mary Lou Manizer i Bahama Mama

The Balm rozświetlacz Mary Lou Manizer Bronzer Bahama Mama













Bardziej ''profesjonalnym'' makijażem, interesuję się odkąd poszłam do gimnazjum. Nie mówię, że bardzo się wtedy malowałam. Po prostu zaczęłam oglądać filmy zagranicznych, wybitnych makijażystów na YouTube. Miałam w sobie coś takiego, że musiałam sprawdzić we wszelkich możliwych miejscach i w możliwy sposób, czy dany kosmetyk jest warty zakupu. Mam tak do tej pory. Jeżeli jakiś produkt mnie interesuje, to przeszukam cały internet i dopiero go kupię. Jeżeli chodzi o bronzer (do konturowania) i rozświetlacz, od zawsze wiedziałam, że są to najważniejsze produkty w makijażu. Oczywiście nie dlatego, że nie można z nich zrezygnować, tylko najciężej jest wybrać odpowiedni. Bronzer nie może być czerwony, pomarańczowy, a rozświetlacz nie może być brokatem. Po tylu latach znalazłam, tak zwany duet idealny.


Rozświetlacz idealny, czyli jaki?
Wybierając produkt to rozświetlenia, powinniśmy kierować się przede wszystkim tym, aby efekt był jak najbardziej naturalny. Rozświetlacz nie może zawierać zbyt grubych drobinek. Musi być więc bardzo dobrze zmielony, a konsystencja ''kremowa'', by nie osypywał się na całą twarz podczas nakładania. Druga ważna kwestia to kolor. Tutaj możemy pozwolić sobie na większą swobodę, gdyż odcień rozświetlacza musimy dopasować do swojej karnacji. Jeżeli macie jasną, chłodną karnację, wybieracie rozświetlacz srebrny, zaś do żółtej tonacji pasować będą jasne odcienie złota. Podobnie jest przy ciemniejszej skórze, jednak w tym przypadku wybieramy ciemniejszy kolor z bardziej złotym akcentem, eliminując srebro. 

The Balm rozświetlacz Mary Lou Manizer
Mimo, że na rynku w ostatnich latach, pojawiło się wiele produktów rozświetlających, to ciężko znaleźć ten odpowiedni. Zwykle kosmetyk przypomina bardziej brokat, a efekt końcowy jest taki, że wyglądamy jak ozdoba świąteczna. Przetestowałam już całkiem sporo rozświetlaczy i w końcu mogę oznajmić, że znalazłam TEN JEDYNY. Oczywiście, tak jak w tytule wpisu - The Balm Mary-Lou Manizer. Bardzo nie lubię, kiedy mam coś, co zyskało tak wielką popularność na świecie, jak ten produkt. Często jest to po prostu bardzo dobra reklama i wypromowanie, więc podchodzę do takich rzeczy bardzo ostrożnie. W przypadku Mary-Lou Manizer, popularność jest całkowicie adekwatna do jego jakości.

Mary-Lou Manizer: (cechy/zalety)
  • konsystencja bardzo kremowego pudru
  • dobrze zmielone drobinki, dające efekt ''glow'', czyli błysku, a nie świecenia
  • nie osypuję się podczas nakładania
  • kolor dosyć jasny (dobry dla jasnej i ciemniejszej karnacji)
  • połączenie srebra i złota, bardziej tego drugiego (nadaje się do tonacji chłodnych i ciepłych) 
  • solidne opakowanie o pięknej szacie graficznej, dobre w podróży
  • bardzo wszechstronny (do twarzy, na powieki i na ciało)
  • wydajny, opakowanie zawiera 8,5 g produktu (używam go od listopada i pojawiło się delikatne zagłębienie)
Pisząc o jego cechach/zaletach, warto poszerzyć kwestię jego wszechstronności. Produkt nadaje się nie tylko do zaznaczania szczytów kości policzkowych. Całkiem naturalnie będzie wyglądał na innych wypukłych częściach twarzy, jak broda, nos i czoło. Należy jednak zachować ''szczególną'' ostrożność, by nie przesadzić z ilością. Drobinki są bardzo dobrze zmielone, ale nadal są to drobinki. Najbezpieczniej w takich miejscach używać produktów kremowych, jaśniejszych niż nasza cera. Mary-Lou uwielbiam stosować jako rozświetlenie kącików wewnętrznych oczu i pod łukiem brwiowym. Niweluje wtedy ewentualne zmęczenie, a oczy są wyraźniejsze i większe. Na specjalne okazje, można zaznaczyć nim obojczyki i ramiona.

Naprawdę nie jestem w stanie wymienić jego żadnych wad. Może tylko to, że jest mocno uzależniający :) i nie ma się co dziwić. 

Porównanie z rozświetlaczem Lovely Silver Highligher
Kupiłam go kiedyś jako zamiennik, ze względu na niższą cenę. Jak możecie się domyślać, nie spełnił moich oczekiwań więc spróbowałam Mary-Lou.  Rozświetlacz z Lovely jest oczywiście srebrny, przez co nie wygląda na mnie najlepiej. Jego konsystencja jest bardzo sypka, wiec podczas nakładania, osypuje się na całą twarz.  Opakowanie jest bardzo nędzne, po dwóch użyciach popękało, a pokrywka się rozpadła. Jedyną jego zaletą jest to, że jest naprawdę jasny, więc może nadawać się do bardzo jasnych, porcelanowych cer. 

Jeszcze zdjęcie z bliska / swatche


Na tym zdjęciu widać przede wszystkim, jak różnią się konsystencją i pigmentacją. Mary-Lou łatwo się nakłada, a Lovely jest tak sypki, że musiałam kilka razy go poprawiać (na białej kartce papieru).

Bronzer idealny, czyli jaki? 
Mam tutaj na myśli, produkt do konturowania oczywiście. Samo słowo bronzer oznacza trochę co innego w naszym języku. Jest to produkt, który ma nadać opaleniznę, a nie wykonturować twarz. Bronzery mogą mieć odcień czerwony, czasem nawet pomarańczowy, mogą zawierać drobinki rozświetlające dla efektu ''glow''. Bronzer, który mamy używać do konturowania, powinien być całkowicie matowy, gdyż naturalne cienie na twarzy są właśnie takie. Oprócz tego jego odcień ma przypominać te cienie, które są w tonacji zdecydowanie chłodnej, a nawet szarej. Produkt do konturowania nie może więc być pomarańczowy lub czerwony (ceglasty).


The Balm Bronzer Bahama Mama

Bahama Mama to kolejny produkt, który zdobył ogromne uznanie na całym świecie, nawet o wiele wcześniej niż rozświetlacz z tej firmy. Tak samo, zasłużył sobie na to całkowicie. Świetnie sprawdza się jako bronzer do konturowania, ale przy nadawaniu opalenizny również nie zawodzi.

Bahama Mama: (cechy/zalety)
  • idealny odcień, bez czerwonych i pomarańczowych pigmentów
  • ciemny, przez co nadaje szybki efekt na jasnych cerach / mogą zadowolić się nim posiadaczki ciemniejszej karnacji
  • można używać go zarówno na wilgotnej,  jak i suchej skórze bez pozostawienia plam
  • kremowa konsystencja / nie osypuje się
  • wydajny - opakowanie zawiera 7,08 g produktu (również delikatne wgłębienie od listopada) 
  • trwały
  • opakowanie tekturowe, przez co idealne w podróży (produkt nie uszkodzi się podczas upadku czy zgniecenia)
Bahama Mama: (cechy/ ewentualne wady)
  •  trzeba nauczyć się go używać, może pozostawiać plamy, gdyż tam gdzie przyłożymy pędzel, ciężko będzie go rozetrzeć. Najlepiej nakładać go jednym pociągnięciem pędzla i wzmacniać efekt
  • bronzer nie posiada drobinek, ale ma delikatne satynowe wykończenie (nie jest to widoczne na skórze)
Przy konturowaniu twarzy zaznaczam nim kość policzkową, żuchwę i linię czoła. Odcień bronzera jest idealnym ''cieniem'' do zaznaczania załamania powieki, jako cień bazowy lub solo. Najwygodniej aplikuje mi się go dużym pędzlem do pudru, co może być dla Was zaskoczeniem. Mogę w ten sposób wykonać szybkie konturowanie i opaleniznę ''za jednym zamachem'' :)

Porównanie z bronzerem Bare Minerals Warmth
Bronzer Bare Minerals, kupiłam w zestawie kilka lat temu, nie pamiętam dokładnie. Trochę ciężko jest go porównywać, gdyż jest to produkt mineralny, z czego wynikają jego cechy, które mogą być wadami i zaletami. Na pewno jest o wiele ciemniejszy, o odcieniu ceglastym. Z racji jego mineralnego pochodzenia, konsystencja jest bardziej kremowa, co w tym przypadku wychodzi na wadę. Ma o wiele bardziej satynowe wykończenie, również dlatego, że to kosmetyk mineralny. Nie jest tak bardzo uniwersalny jak The Balm. Jest naprawdę ciemny i może nie pasować do bardzo jasnych karnacji, a ciężko jest nakładać go mało.


 Zdjęcie z bliska / swatche

Zdjęcia nigdy nie będą w stanie odzwierciedlić rzeczywistego koloru, więc poniżej macie swatche na dłoni (rozświetlacza i bronzera z The Balm)

The Balm Mary Lou Manizer Bronzer Bahama Mama















Wyszło troszkę za bardzo satynowo, ale uwierzcie mi, na żywo wygląda to trochę inaczej, a tak wygląda na twarzy:

The Balm Mary Lou Manizer Bronzer Bahama Mama
No dobra. Wszystko fajnie, ładnie, ale kto nie chciałby wiedzieć jaka jest cena tych perełek. Więc za bronzer zapłacimy mniej więcej od 50 do 80 zł. W drogerii Douglas cena wynosi prawie 80 zł, więc najlepiej zamówić przez internet. Bronzer Bahama Mama można kupić na stronie Lady Makeup - (klik)  Cena Mary-Lou Manizer mieści się w podobnym przedziale. Sklepy: Cocolita - aktualna cena 62,90 zł. (klik); Minti Shop - (klik); Ezebra - (klik).

Podsumowując, jeżeli szukacie naprawdę idealnego duetu do makijażu, oba produkty The Balm mogę Wam z całego serca polecić  :)

Trzymajcie się !

6 komentarzy:

  1. Ja uwielbiam ten rozświetlacz z lovely :) Bahama mama to mój faworyt w bronzerach.
    Mój blog :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czaję się na ten bronzer The Balm.Rozświetlaczy nie lubię;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też myślałam, że nie lubię, ale wypróbowałam Mary Lou i jestem zachwycona. Bronzer też sprawdza się rewelacyjnie :)

      Usuń
  3. Nie miałam Bahama mama ale wydaje się być idealny do jasnej cery, mary lou używam i jest spoko, choć jak dla mnie wcale aż tak bardzo nie różni się od Lovely, wiadomo że jakość nie jest taka sama, ale też nie jest on najgorszy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jak napisałam, dla mnie to ''must have'', jeżeli chodzi o oba produkty z The Balm, a zdania co do rozświetlacza nie zmienię, wystarczający jest dla mnie fakt, że strasznie się sypie i opakowanie jest do kitu - i to wszystko jest właśnie nie do przyjęcia :)

      Usuń